niedziela, 22 września 2013

Rozdział 9


Nie biorę odpowiedzialności za wszelkie urazy psychiczne xD
Proszę o włączenie piosenki, do której macie link w słowie "BŁYSK"
Miłej lektury! :)
__________________

- Veronica! Ronnie! – słyszałam nawoływanie gdzieś w oddali, ale nijak nie mogłam złapać tchu, tym bardziej odpowiedzieć. Czułam mocne uciskanie na klatce piersiowej i po pewnym czasie powolnego duszenia się, zaczęłam się krztusić i odruchem podobnym do wymiotnego wypluwać wodę zgromadzoną w moich płucach.

Gdy odzyskałam w końcu zdolność oddychania, zaczęłam łapczywie nabierać świeżego powietrza. Poczułam czyjeś silne ramiona podnoszące mnie do pozycji siedzącej i odważyłam się otworzyć oczy.

Siedziałam na posadzce obok basenu, w ramionach Zayna. Oboje byliśmy przemoczeni do suchej nitki, co tylko upewniło mnie w przekonaniu, że to on wyciągnął mnie z wody. Pomimo, że to jemu zawdzięczam tą ‘niespodziewaną’ kąpiel i byłam na niego wściekła, to dobrze mi było w jego silnych ramionach... Czułam się nadzwyczaj... bezpiecznie.

- Boże... Veronica! Wszystko okej? – spytał łapiąc moją twarz w dłonie i przyglądając się jej dokładnie, jakby na niej wypisana była odpowiedź.

- T-tak – wydusiłam z siebie wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki. To było niesamowite, że mężczyzna był obdarzony takim wyglądem... przyglądając mu się z bliska, można było śmiało powiedzieć, że ma wprost anielską urodę... Nawet te kilka małych blizn nie przeszkadzało... one dodawały jemu takiego niepowtarzalnego charakteru.

- Ale mnie nastraszyłaś! Mogłaś mi powiedzieć, że nie umiesz pływać – odetchnął z ulgą.

- Przepraszam że nie miałam czasu, bo ktoś wrzucił mnie do basenu – prychnęłam zirytowana, próbując się podnieść. Ze względu na to, że byłam cała przemoczona, zaczęło robić i się zimno, gdy wstałam. Ciało Zayna było zdecydowanie cieplejsze – Masz jakieś ręczniki? – spytałam obejmując się ramionami i patrząc na wstającego z ziemi chłopaka. Całe moje ciało zdążyła pokryć gęsia skórka i zaczęłam trząść się z zimna.

- Chodź – powiedział i poszliśmy do przebieralni, gdzie dał mi ręcznik. Poszłam pod prysznic, gdzie momentalnie się rozgrzałam. Wytarłam ciało do sucha i ubrałam się w rzeczy, w których tu przyjechałam.

***

Oglądałam zza okna samochodu piękny widok. Po drodze do domu przejeżdżaliśmy obok lasu i kilku obsypanych kolorowymi kwiatami łąk. Słońce jeszcze nie zachodziło, ale powoli zaczynało swoją wędrówkę po niebie. Ptaki ćwierkały naokoło swoje wesołe melodie, które były piękne, ale nie poprawiały mi humoru.

Byłam totalnie zdołowana... Nie tylko tym, że przez osobnika siedzącego obok mnie niemal nie utonęłam, ale ogólnie wszystkim. Cholernie tęskniłam za rodzicami i dawnym życiem. Tata obiecał mi, że za niedługo to wszystko się skończy, ale ile jeszcze muszę czekać? Czas leci i leci a nic się nie zmienia.... „No... może poza wzrastającą ilością zamachów na nasze życie...” Jestem zła, sfrustrowana i mam ogromną ochotę się rozerwać.

- Zayn... – odezwałam się chyba po raz pierwszy od kiedy wsiadłam do samochodu. Czarnowłosy oderwał na chwilę wzrok od drogi i spojrzał na mnie pytająco - Co powiesz na jakąś imprezę?

- To już nie jesteś na mnie zła, obrażona, czy coś? – spytał widocznie rozbawiony.

- Nie. Było, minęło... co mam się gniewać na Ciebie cały czas? – uniosłam brew – No proszę... Trochę rozrywki nie zaszkodzi – poprosiłam robiąc minę szczeniaczka, która chyba jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.

Chłopak zaśmiał się pod nosem po raz kolejny i spowrotem skierował wzrok na drogę. Widziałam jak myśli. Jak on zawsze obmyśla najpierw wszystkie za i przeciw. W sumie, to chyba jeszcze nigdy nie widziałam go podejmującego jakąś spontaniczną, szaloną decyzję. Nie rozumiałam tego... Ja prawie wszystko robiłam na tzw. spontana... Czasem może nie były to mądre, lub przemyślane decyzje, ale właśnie o to w tym chodzi, prawda? Trochę dobrej zabawy chyba nikomu nie zaszkodzi, szczególnie nam, skoro ostatni miesiąc to było ciągłe ukrywanie się i życie w strachu... „przynajmniej z mojej perspektywy”

- Wiesz... – zaczął, a mój humor od razu poszedł sobie gdzieś daleko. Pamiętajcie! Jak Zayn zaczyna od „wiesz” to znaczy, że znalazł jakiś „wielki”  problem.. – Nie za bardzo możemy wyjść na jakąś imprezę – westchnął i kontynuował – ale – „TAK! Jest jakieś ale!” – nie powiem, że też chętnie bym się nie napił, więc możemy kupić alkohol i zrobić imprezę u nas – dokończył i posłał mi uśmiech. „Taaak! Humor powrócił!” krzyknęła moja podświadomość a ja miałam ochotę skakać z radości.

Dobra... może to nie to na co dokładnie liczyłam, ale liczą się chęci i to, że po części mi się udało, prawda?

*

Podjechaliśmy pod najbliższy sklep. Wybrałam sobie już czekoladę, na którą miałam niezłą ochotę i teraz chodziłam pomiędzy półkami z alkoholem. Był tam taki ogromny wybór, że nie mogłam się na nic zdecydować.

- Co lubisz? – spytał mulat podchodząc do mnie i patrząc mi przez ramię.

- Nie wiem... nie mogę się na nic zdecydować... może tradycyjnie, wódkę i sok pomarańczowy? – wybrałam z półki sklepowej jedną butelkę alkoholu i pokazałam chłopakowi.

- Okej, to weź sobie wódkę, a ja wezmę moją ulubioną whisky – posłał mi uśmiech i podszedł do wysokiej półki wypełnionej przeróżnymi butelkami. Wybrał jedną z nich, chyba dwunastoletnią i wrócił do mnie.

- Mam nadzieję, że się ze mną podzielisz – zaśmiałam się i puściłam mu oczko. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. „Co w tym takiego dziwnego?”

- Ty lubisz whisky? – spytał jakby zdezorientowany.

- Tak, co w tym takiego dziwnego? – spytałam rozbawiona jego wyrazem twarzy.

- Hmm... wiesz... chyba nie znam kobiety, która to lubi. Prawie wszystkie uważają, że to jest obrzydliwe i smakuje jak mydliny. Jesteś wyjątkiem – teraz to on się zaśmiał a ja prychnęłam pod nosem.

- Zayn, skarbie. Ja to nie wszystkie... – przewróciłam oczami, wzięłam od niego szklaną butelkę, wypełnioną złocistym płynem i poszłam z naszymi małymi zakupami do kasy.

***

Wróciliśmy do naszego domku. Że lepiej nie pić na pusty żołądek, to poszliśmy do kuchni i przygotowaliśmy kanapki z szynką, papryką i korniszonem. Wyciągnęłam z szafki powyżej blatu dwie szklanki i kieliszki i poszliśmy do salonu. Malik zapuścił muzykę i nasza prywatna zabawa się zaczęła. Zayn rozlał sok i wódkę.

- To za co pijemy? – uniosłam brew w pytającym geście i chwyciłam kieliszek do ręki.

- Za koniec tego wszystkiego? – chłopak posłał mi swój uroczy, chłopięcy uśmiech.

- Za koniec – odwzajemniłam uśmiech i po stuknięciu się kieliszkami, wlałam w siebie jego zawartość. Skrzywiłam się nieco na cierpki posmak i palące uczucie w gardle. Chwyciłam szklankę z sokiem i popiłam – Ehh... dawno nie piłam – westchnęłam i wstałam z kanapy w celu potańczenia, a raczej popląsania sobie.

Tańczyłam sobie w rytm muzyki do kilku kawałków. Cóż... tańczyć to ja może nie umiem, ale kto nie lubi poruszać się trochę na parkiecie? (w naszym wypadku, to był dość duży środek salonu) Jedyne czego mi brakowało, to Zayna, który cały czas siedział na kanapie i przypatrywał mi się uważnie, uśmiechając się przy tym.

- Nie tańczysz? – spytałam podchodząc do chłopaka.

- Żebym ja tańczył, to musisz mnie spić... inaczej nie ma mowy – zaśmiał się, na co ja się tylko do niego wyszczerzyłam.

- No to na co czekamy? Do roboty! – usiadłam obok niego, chwyciłam butelkę z wódka i polałam mi i Zaynowi.

Przez dobrą godzinę piliśmy wspominając różne rzeczy z naszej przeszłości, z dzieciństwa, śmieszne sytuacje, jakie nam się zdarzyły, ale nie zabrakło też tych mrożących krew w żyłach. Oczywiście większość tych ostatnich opowiadał Zayn, bo ze względu na jego pracę, było ich mnóstwo.

- Chyba sobie żartujesz – krzyknęłam zaszokowana tym co mi właśnie opowiedział.

- Nie, tu mam jeszcze blizny – powiedział, po czym wstał i zdjął koszulkę. Rzucił ją gdzieś na bok i odwrócił się do mnie plecami. Moja ręka sama poszła śladami jego blizn. Gdy zimne palce zetknęły się z jego rozgrzaną skórą, mimowolnie się wzdrygnął. Badałam opuszkami palców fakturę jego skóry i oglądałam każdą pamiątkę po kolei – Ta największa po twojej prawej stronie, to też blizna od postrzału – Dotknęłam delikatnie dość dużej blizny, która widać, że była profesjonalnie zszywana „Nie tak jak moja...”

- Boże... tyle przeżyłeś i nadal się nie wycofałeś... podziwiam Cię... naprawdę – westchnęłam. Jego skóra pomimo zbędnych blizn była piękna i taka przyjemna w dotyku... Ciepło, które od niego biło sprawiało, że nie miałam ochoty odchodzić... wręcz przeciwnie. Przyciągało mnie do niego, a procenty zawarte w moim organizmie tylko potęgowały i ułatwiały całą sprawę.

- Tyle razy chciałem odejść... nawet nie zdajesz sobie sprawy – westchnął głęboko – ale potem zdawałem sobie sprawę, jak moje życie poza pracą jest puste i tak naprawdę nie mam do czego, ani do kogo wracać. Moi rodzice nie żyją, nie mam rodzeństwa, co dopiero mówić o kimś innym... po prostu nie mam nikogo bliskiego. Do kogo mam wracać? Komu na mnie zależy? Gdyby mnie zabili, to nawet nikt by tego nie zauważył – zaśmiał się ironicznie pod nosem. Podeszłam do niego gwałtownie, tak, żeby widzieć jego twarz.

- Ej! Nie mów tak! – powiedziałam oburzona marszcząc przy tym brwi – Jesteś wspaniałym człowiekiem, honorowym, oddanym temu co robisz... Jako jedyny mnie nie zostawiłeś... Mogłeś umrzeć, ale mimo to nie uciekłeś, tylko mi pomogłeś i dlatego jesteś wspaniały. I nigdy nie mów, że nikomu na tobie nie zależy bo... bo mi zależy – dokończyłam nieco ciszej.

Nadal wpatrywałam się w jego oczy, ale za niczego nie mogłam z nich nic wyczytać. On też wpatrywał się we mnie uważnie i dopiero po chwili zauważyłam w nich błysk. W tle zaczęła lecieć powolna muzyka. Chłopak podał mi dłoń i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Byłam jeszcze trochę przerażona wcześniejszą sceną, ale widząc wyciągniętą w moją stronę rękę, chwyciłam ją. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, tak, że wpadłam całkowicie w jego nagi tors.

- Zayn, ale ja nie umiem tańczyć – powiedziałam patrząc się na jego twarz. Wyglądał teraz tak niewinnie... jak mały chłopiec! Pomimo tych powalających rysów twarzy i kości policzkowych, o które można by się pociąć, wyglądał uroczo.

- Coś na to poradzimy – mrugnął do mnie okiem i zawadiacko się uśmiechnął. Kucnął przy mnie i rozwiązał moje buty, ściągnął mi je z nóg i po chwili trampki wylądowały gdzieś na ziemi. Chłopak wstał, chwycił moje ręce i położył na swoich barkach.  Oplotłam ręce za jego karkiem – Stań na moich stopach – polecił mi i popatrzyłam na początku na niego jak na debila, ale widząc jego pobłażliwy uśmiech wykonałam polecenie. Podniosłam spowrotem głowę i poczułam jak oplata dłońmi moją talię. Zaczął tańczyć, a ja za razem ruszałam się z nim.  Widziałam jego piękny uśmiech , kiedy tańczyliśmy w rytm piosenki.

Istniały jego dwa wcielenia. Jedno to teraz, delikatny, uśmiechnięty chłopiec, a drugie to zimny, sarkastyczny i nieczuły mężczyzna, który bez skrupułów potrafił zabić. O wiele bardziej lubiłam i pragnęłam tego pierwszego, choć to nie znaczy, że lekka nuta grozy mnie nie pociągała...

Zayn prowadził mnie po naszym ‘parkiecie’ nie spuszczając ze mnie wzroku. Te małe iskierki w jego głębokich, czekoladowych oczach, sprawiały wraz z jego dotykiem, że po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze.

Chłopak uniósł delikatnie moje ciało do góry i postawił mnie na ziemi. Położył moją lewą rękę na swoim ramieniu a prawą chwycił i uniósł do góry. Jego lewa ręka wylądowała na mojej talii i chłopak zaczął powoli prowadzić mnie w rytm muzyki. Szczerze, myślałam, że będzie to trudniejsze. Z takim partnerem jak Zayn, wydawało się banalne. Chłopak podniósł moją rękę do góry i obrócił mną dookoła mojej własnej osi, następnie spowrotem chwytając w talii i prowadząc w tańcu.

Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy jak zaklęci. Co muzyka potrafi zrobić z ludźmi? To co działo się pomiędzy nami, było tego doskonałym przykładem... Zayn odwrócił się, chwycił moje ciało i odchylił zwisając niedaleko mnie. „Wow... zawsze oglądający filmy wydawało mi się to wyjątkowe...”

Twarz chłopaka była tak niedaleko mojej, że gdyby się lekko pochylił, jego usta wylądowały by na moich. Nie wiem, czy to ciekawość, procenty zawarte w moim organizmie i tylko ułatwiające sprawę, czy może zwyczajne pragnienie, kazało mi się nieco unieść. Najpierw delikatnie. Zayn był zdziwiony moim krokiem, ale po chwili, ku mojemu zdziwieniu nie odsunął się... wręcz przeciwnie. Pogłębił pocałunek, delikatnie pieszcząc moje usta, swoimi pełnymi wargami. Oderwaliśmy się od siebie na chwilę, patrząc sobie ciągle w oczy z niewytłumaczonym pożądaniem, żeby nabrać powietrza po czym znów złączyliśmy nasze wargi w namiętnym pocałunku. Chłopak podtrzymywał mój kark, kiedy nasze języki toczyły między sobą walkę.

Było mi tak dobrze... z każdą sekundą chciałam jeszcze więcej i pragnęłam jeszcze bardziej. Moje dłonie sunęły po jego nagiej klatce piersiowej badając każdy możliwy skrawek skóry. Zayn nie był mi dłużny, bo jego druga ręka sunęła wzdłuż mojej  talii, zaczepiając palcem koniec mojej koszulki. Płuca zaczęły już delikatnie domagać się tlenu i świeżego powietrza. Zayn oderwał się na chwilę i popatrzył na mnie pytająco. Tak bardzo go pragnęłam, że prawie momentalnie pokiwałam twierdząco głową, unosząc ręce i pomagając mu w ściągnięciu mojej koszulki. Gdy moje górne ubranie zdobiło podłogę w salonie, chłopak wziął mnie na ręce i poszedł do sypialni.

Ułożył mnie delikatnie na łóżku i zaczął obcałowywać moje ciało. Z szyi zjechał na dekolt, z dekoltu na nagi brzuch. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak w tym momencie na mnie działa i bez skrupułów to wykorzystywał. Ssał i przygryzał moją skórę, podczas gdy z moich ust wydobywały się ciche pojękiwania.

Powoli odpiął mój pasek od spodni i z moją małą pomocą ściągnął ze mnie obcisłe rurki. Leżałam przed nim w samej bieliźnie, podczas gdy on kontynuował swoją wędrówkę po moich nogach. Obcałowywał wrażliwą, wewnętrzną stronę ud, a ja przymknęłam oczy, czując jak przechodzą przeze mnie obezwładniające dreszcze. W jednej chwili oderwał się ode mnie i wrócił do moich ust. Wykorzystując triki, których nauczył mnie na ringu, obróciłam go tak, że teraz ja górowałam. Uśmiechnęłam się do niego władczo i sięgnęłam do jego spodni, żeby je z niego zdjąć. Gdy spodnie leżały gdzieś na ziemi, moim oczom ukazały się mocno opięte na jego przyrodzeniu, czarne bokserki. Postanowiłam się z nim trochę podrażnić i przejechałam delikatnie ręką po dość mocno odznaczającej się, wypukłej części na jego bokserkach. Spotkałam się z głośnym syknięciem czarnowłosego i kolejnym, kiedy znów powtórzyłam czynność.

- Veronica – prawie warknął, a ja posłałam mu triumfalny uśmiech. Spojrzałam na jego twarz, wykrzywioną w grymasie, co nie wiem czemu, ale bardzo mnie satysfakcjonowało. Jego przyjaciel aż prosił się o ściągnięcie czarnego materiału, który wydawał się mu bardzo przeszkadzać. Postanowiłam jeszcze przetestować jego cierpliwość i wróciłam do jego ust. Wplątałam palce w jego czarne włosy i poczułam jak on sięga do zapięcia mojego stanika i sprawnie go odpina, ściągając ze mnie czarny, koronkowy materiał.

Chłopak sprawnie przerzucił mnie tak, że teraz to ja leżałam na plecach, a on zaczął pieścić moje piersi. Gdy przejechał językiem po moim wrażliwym, nabrzmiałym sutku, jęknęłam, czując jak przez moje ciało przechodzi dreszcz przyjemności. Chłopak uśmiechnął się zawadiacko i zaczął obcałowywać mój brzuch. Dopiero wtedy zauważył tatuaż, pod lewą piersią, który przedstawiał piórko, podmuch powietrza i napis "Just breathe" pod spodem. Zatrzymał się na chwilę, dokładnie oglądając zdobienie mojego ciała i przejechał po nim delikatnie opuszkami palców.

- Podoba mi się – mruknął ponętnie, uśmiechając się przy tym i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności. Gdy dotarł do brzegu moich majtek, chwycił ich brzeg i zsunął ze mnie bieliznę. Przejechał dłonią po mojej kobiecości przez co na moment się wzdrygnęłam i wszystkie mięśnie w moim ciele się spięły. Z triumfalnym uśmiechem podniósł się i wpił w moje usta, wsuwając we mnie swój palec i powstrzymując przy tym moje jęknięcie. Zaczął powoli poruszać swoim palcem w moim wnętrzu, obracając i zginając jednocześnie, czym wywoływał we mnie jeszcze większe spazmy rozkoszy.

Wiłam się pod jego dotykiem, czym dawałam mu niesamowitą satysfakcję. Znów wiedział, że ma nade mną całkowitą kontrolę i przewagę, co bardzo mu pasowało. Kiedy dodał do tego jeszcze jeden palec, myślałam, że zaraz wybuchnę. W całym pomieszczeniu było słychać mój przyśpieszony oddech, spowodowany nadchodzącym spełnieniem, gdy nagle przestał. Po prostu przestał, co spotkało się z moim niezadowolonym jęknięciem.

Wstał z łóżka i podszedł do swoich spodni leżących gdzieś na podłodze, podczas gdy ja leżałam na łóżku i próbowałam choć trochę uspokoić mój oddech. Chłopak wyciągnął z kieszeni swoich spodni małą paczuszkę i ściągnąwszy bokserki, naciągnął prezerwatywę na swoją pokaźną długość.

- Na pewno tego chcesz? – spytał, gdy wrócił do mnie na łóżko. Cóż... pragnęłam go już od jakiegoś czasu i właśnie tego potrzebowałam, więc odpowiedź mogła być chyba tylko jedna...

- Tak – przypieczętowałam moją odpowiedź namiętnym pocałunkiem i poczułam, jak chłopak powoli we mnie wchodzi. „O Boże...”

- Boże, skarbie. Jaka ty jesteś ciasna – jęknął wchodząc głębiej. Zastygł na chwilę w bezruchu przeciągle całując moje usta, po czym wycofał się i ponowił pchnięcie. Tym razem nie przestał i w wolnym tempie wchodził i wychodził ze mnie, czemu akompaniowały nasze przyśpieszone oddechy i głośne jęki.
                       
Z chwili na chwilę przyśpieszał tempo i wchodził we mnie głębiej. Z razu na raz, czułam jak przyjemność kumulująca się w moim organizmie wzrasta i szuka ujścia. Całowałam chłopaka, tłumiąc moje coraz głośniejsze pojękiwania i jeszcze bardziej wypychając biodra w jego kierunku. Czułam że jestem na krawędzi wytrzymania. Po kilku mocnych pchnięciach doszłam wykrzykując imię chłopaka. Moje ciało wygięło się w łuk a ja rozkoszowałam się ogromną przyjemnością. Zayn wykonał jeszcze trzy mocne pchnięcia i sam doszedł opadając swoim ciałem na moje.

Uspokajaliśmy powoli nasze szybkie, urywane oddechy. Zayn wyszedł ze mnie i położył się obok mnie, przykrywając nas białym prześcieradłem i przytulając mnie do swojego torsu.
- To było cudowne – mruknęłam do niego po chwili. Chłopak pocałował mnie w czoło i przygarnął bliżej do siebie. Położyłam rękę na jego nagim torsie a on objął mnie i kreślił na moich plecach jakieś nieznane mi wzory.

- Myślałaś kiedyś o tym co będzie, kiedy to wszystko się skończy? – spytał nie zaprzestając delikatnym ruchom swojej dłoni. Dobre pytanie... co będzie potem...?

- Nie... szczerze, to w ogóle o tym nie myślałam. Czekam na to, co przyniesie czas – westchnęłam pod nosem – Ale jedno wiem na pewno. Bardzo mi na Tobie zależy i wcale nie jesteś mi obojętny – powiedziałam trochę nieśmiało i czułam jak rumieńce wchodzą mi na twarz.
Zawsze! Po prostu zawsze, kiedy się zawstydziłam, zrobiłam coś głupiego lub ktoś powiedział do mnie coś zawstydzającego, moje policzki oblewały się purpurą...

- Mnie też na Tobie zależy... od samego początku – posłał mi uśmiech – I nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić. Obiecuję – powiedział a ja zaczęłam zastanawiać się nad dokładnym znaczeniem jego słów. Hmm... czyli to co dzisiaj się stało, ani dla mnie ani dla niego nie było jednorazową, spontaniczną sprawą? Jemu faktycznie na mnie zależy? Uśmiechnęłam się na tą myśl i wtulając twarz jego ciepłe ciało szepnęłam ciche „Dobranoc”.

- Dobranoc, maleńka. Słodkich snów – pocałował mnie w czubek głowy i pełna nowych nadziei zamknęłam oczy i bez zastanowienia udałam się do krainy Morfeusza.

***

Obudziły mnie jakieś krzyki wydobywające się zza okna. Przetarłam zaspane oczy i z pytającą miną spojrzałam na Zayna leżącego obok mnie i bacznie mi się przypatrującego.

- To pewnie dzieci z sąsiedztwa – uśmiechnął się – Nie przejmuj się i śpij dalej, a ja zamknę okno.

- Nie – od razu go powstrzymałam – Jestem wyspana. I tak wstaję, bo jestem głodna. Pójdę zrobić nam jakieś śniadanie – powiedziałam i zaczęłam wstawać. Zatrzymałam się ‘w pół kroku’ i odwróciłam przelotnie całując usta czarnowłosego – A tak przy okazji, to dzień dobry – puściłam mu oczko i zakładając na siebie po drodze bieliznę  za dużą na mnie koszulę chłopaka i moje rurki, udałam się do kuchni.

Puściłam muzykę i cicho podśpiewując pod nosem zabrałam się za robienie jajecznicy. Usłyszałam kroki zmierzające w moją stronę i po chwili poczułam obejmującego mnie od tyłu chłopaka, który zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Jego trzydniowy zarost trochę mnie drapał, przez co cicho się zaśmiałam.

- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że wyglądasz strasznie seksownie w mojej koszuli, skarbie – mruknął wprost do mojego ucha, na co moje mięśnie mimowolnie się wzdrygnęły – A tak poza tym, to uwielbiam reakcję twojego ciała na mój dotyk – zaśmiał się cicho.

Zjedliśmy śniadanie i chłopak poszedł do pokoju się przebrać. Zajęłam się sprzątaniem po naszym posiłku i właśnie wstawiałam naczynia do zlewu gdy usłyszałam ponownie kroki.

- Zapomniałeś czegoś? – zaśmiałam się nie odwracając, ale odpowiedziała mi cisza. Zaczęło robić się to dosyć podejrzane i już miałam się odwracać, kiedy czyjaś mocna ręka przyłożyła mi do ust białą szmatkę i po krótkiej chwili odpłynęłam...



5 komentarzy:

greenapple pisze...

hahaha... taki tam rozdział xD
Chciałam znowu podziękować wam za wszystkie miłe słowa! Na prawdę, nie zdajecie sobie z tego sprawy, jakiego kopa i motywację mi dają! :)
Chciałam również uprzedzić, że na nowy rozdział, będziecie musieli poczekać nieco dłużej, bo niby jest napisany, ale kompletnie mi nie wyszedł i mi się nie podoba, i albo będę musiała go calusieńkiego poprawić i zmienić, lub w ogóle napisać od nowa. Dlatego proszę was o cierpliwość :)
Jeszcze raz dziękuję i życzę sił na nowy tydzień. Trzymajcie się kochani! Xx. <3

nat.ik pisze...

Tak szybko dodałaś ten rozdział, że nawet nie zdążyłam skomentować poprzedniego ;)
Co ja Ci mogę napisać... Hmmm... Jedyne co mi przychodzi na myśl to: AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Nareszcie, nareszcie :) Było super, dziękuję :)
Nie powiem... co prawda mogłabym się przyczepić do końcówki (;p), ale przeczytawszy jeszcze raz środkową część, nie jestem już w stanie ;)
Z niecierpliwością czekam na kontynuację :)
Całusy :*
Xx.

Anonimowy pisze...

omg ! jakie rozdział ! i to jaki długiii ; ) niesamowityy !

Anonimowy pisze...

Jejuuu ale suuuper, WsPaNiAłEEEEE !!! KOFFAM twojeee blogi!

Meow. pisze...

O matko, jak ja kocham takie długie rozdziały. Przypadkowo trafiłam na tego bloga, a ja ostatnio cierpię na brak zajęć, bo jestem chora i tak przeglądam.. nie znalazłam nic ciekawego, aż tu nagle twoje opowiadanie. Dziękuję ci za nie, naprawdę. Jest świetnie i po prostu nie mam się do czego przyczepić, a wierz mi, że gdyby było, to bym to zrobiła. Masz fajny styl, niekiedy to widać, że pisanie ludziom przychodzi z trudem i robią to na siłę, tak na odczep się. Ale u ciebie jest inaczej. I od pierwszego rozdziału do tego widzę znaczą poprawę, co jest godne podziwu. Mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej. Czekam na kolejny rozdział. :)

http://drive-harry-fanfiction.blogspot.com/

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz z osobna! <3