wtorek, 8 października 2013

Rozdział 13

- Zatańczysz ze mną? – usłyszałam ciche pytanie i momentalnie odwróciłam się do właściciela tego głosu. Tak dobrze mi znany, ale nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę on. Zatkało mnie całkowicie i popatrzyłam na stojącego przede mną mężczyznę. Wstałam powoli, ciągle wpatrując się w czarnowłosego i dotknęłam dłońmi delikatnie jego policzków, jakby upewniając się, że on tu naprawdę stoi... Że to nie jest tylko kolejny wybryk mojej wyobraźni.

- Boże... – westchnęłam czując ciepłą skórę chłopaka pod palcami. Zayn delikatnie się uśmiechnął i otarł kciukiem moje załzawione policzki. Wtuliłam twarz w jego ciepłą dłoń i przymknęłam oczy. Tego właśnie potrzebowałam. Potrzebowałam jego.

- Ale jak to... – spytałam, lecz chłopak przyłożył mi palec do ust szepszcząc „ciiii...”. Wtuliłam się w niego i nie chciałam odchodzić... mogłam stać tak całe wieki, byleby być tylko z nim. Znów poczułam to bezpieczeństwo,  to ciepło i to uczucie motyli wędrujących po całym żołądku. Poczułam się uzupełniona... Jakby to on był cząstką, której we mnie brakowało.

Chłopak zaczął lekko kołysać w rytm muzyki, którą grała kapela gdzieś w oddali. Poczułam przyjemne ciarki, przechodzące w dół kręgosłupa, kiedy jego ciepła skóra stykała się z moją. Delikatnie się uśmiechnęłam, gdy obrócił mną dookoła mojej własnej osi. Jego ciepłe dłonie wylądowały na mojej talii, a moje na jego ramionach. Tańczyliśmy w rytm muzyki nie przestając się do siebie uśmiechać. Tak bardzo mi go brakowało. Jego ust, jego uśmiechu, jego ciepłego dotyku, dzięki któremu czułam te wszechobecne, przyjemne dreszcze na ciele.

- Pięknie wyglądasz, maleńka – szepnął mi do ucha, kiedy nasze ciała znów spotkały się ze sobą. Zaśmiałam się mimowolnie i stanęłam na palcach, żeby móc mu coś powiedzieć:

- Panu również, niczego nie brakuje panie Malik – musnęłam ustami skrawek jego ucha, na co chłopak się momentalnie wzdrygnął. Uśmiechnęłam się pod nosem po czym złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Tak bardzo mi tego brakowało... tak bardzo niego mi brakowało.

Muzyka się skończyła i nadszedł czas na walca. Usiedliśmy na ławeczce w altance. Chłopak uważnie mi się przyglądał i w pewnym momencie jego dłoń znalazła się na moim policzku delikatnie go gładząc. Przejechał kciukiem po zaschniętych śladach po moich łzach i złapał ze mną kontakt wzrokowy.

- Czemu płakałaś? – spytał troskliwym głosem. W tym momencie przypomniał mi o Anne... „I Harrym” dodała moja podświadomość całkiem niepotrzebnie. Nerwowym ruchem chwyciłam komórkę z małego stoliczka, żeby sprawdzić, czy przyjaciółka jednak nie dzwoniła. „Nadzieja matką głupich...”. Odłożyłam telefon spowrotem na stoliczek i westchnęłam głęboko.

- Przez swoją głupotę straciłam kolejną ważną dla mnie osobę i teraz nie mogę się z nią skontaktować – powiedziałam cichym zamyślonym głosem. Zastanawiałam się, czy mówić mu o pocałunku... co jeśli zrozumie to opatrznie? Nie! Zaufanie to podstawa każdego, jakiegokolwiek związku – Jej chłopak pocałował mnie i ona to widziała... myślała, że kręcę z nim za jej plecami, czy coś takiego i po prostu nie chciała mnie wysłuchać... nie uwierzyłaby mi, gdybym powiedziała jej, że to on mnie pocałował, a nie ja jego...  – spuściłam głowę w dół i moje palce w tym momencie wydawały się być o wiele ciekawsze od Zayna... Poczułam jak chłopak wplata ciepłe palce swojej dłoni w moją.

- Ja Ci wierzę – powiedział ciepłym głosem. Odważyłam się unieść głowę i zobaczyłam na twarzy czarnowłosego piękny uśmiech. On był naprawdę piękny! – Na pewno w końcu Cię wysłucha... skoro jest prawdziwą przyjaciółką, to w końcu zrozumie co powinna zrobić. Daj jej chwilę czasu, żeby się w tym odnalazła – powiedział spokojnym głosem, a ja spajałam każde słowo z jego ust. Nagle wszystko wydało się być proste... Dam jej chwilę czasu... przecież nie może wiecznie być obrażona Szczególne, w wypadku w którym nic nie zrobiłam...

Popatrzyłam na usta Zayna, a potem znów w jego czekoladowe oczy. Pragnęłam go... tak cholernie go pragnęłam i w końcu zrozumiałam co oznacza być zakochanym. Ten cudowny stan, kiedy każda twoja cząsteczka ciała pragnie być przy drugiej osobie. Kiedy ogarnia cię silna euforia... kiedy czujesz i widzisz wszystko w jaśniejszych barwach z nadzieją na „lepsze jutro”. Kiedy kładziesz się spać i wstajesz rano, myśląc bezustannie o tej osobie. Kiedy po prostu czujesz, że brakująca cząsteczka Ciebie się odnalazła... to jest właśnie m i ł o ś ć.

 – Chodźmy stąd... – szepnęłam cicho, nie marząc o niczym innym, jak urwaniem się z tego balu i znalezieniem się sam na sam z Zaynem.

- Dobrze – chłopak musnął delikatnie swoimi wargami moje, co wywałołało w moim ciele kolejną falę przyjemnych dreszczy.

- Masz maskę? – spytałam, na co chłopak wyciągnął zza siebie czarną, ozdobioną złoceniami maskę i założył sobie ją na twarz – Mark nie może Cię ze mną zobaczyć, bo od razu zorientuje się, że coś jest nie tak. Spotkajmy się za 5 minut w moim pokoju, dobrze? – spytałam na co chłopak pokiwał twierdząco głową. Złożyłam na jego ustach jeszcze jeden, krótki pocałunek, po czym pobiegłam w stronę domu.

Wybiegłam po długich, krętych schodach na górę i udałam się do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku, ściągając przy tym buty z nóg i rzucając je gdzieś w kąt. Walnęłam się w poprzeg łóżka i zamykając oczy uśmiechnęłam się do swoich myśli. Nadal czułam na swoich ustach smak ust Zayna... przyjemne mrowienie po pocałunku nadal nie ustępowało, co czyniło mnie jeszcze szczęśliwszą, bo miałam dowód na to, że to nie jest sen. Usłyszałam ciche otwieranie i zamykanie drzwi. Otworzyłam oczy i popatrzyłam w kierunku chłopaka, lecz okazało się, że to nie on wszedł do pomieszczenia... To był Harry.

- Widziałem jak idziesz na górę – posłał mi ten cwany uśmieszek – To co, skarbie. Może się zabawimy? – zbliżał się do mnie w niebezpiecznym tempie. Wstałam gwałtownie z łóżka i zaczęłam cofać się do tyłu. Nie miałam drogi ucieczki, bo brunet mi ją zajmował. Popatrzyłam na boki, lecz nie znalazłam niczego, co mogłoby mi w tym momencie pomóc...

- No dalej, maleńka... przecież wiem, że mnie pragniesz – złapał mnie za nadgarstki i poczułam od niego nieprzyjemny odór alkoholu.

- Harry, przestań. Jesteś pijany! – krzyknęłam na niego, lecz i to nie poskutkowało. Wyrwałam nadgarstki w sposób, w jaki Zayn mnie tego nauczył, lecz od razu po tym, chłopak ponownie je chwycił i tym razem przygwoździł je do ściany, zaczynając się do mnie dobierać – Harry, kurwa! Przestań! – wrzasnęłam i poczułam bezsilność... Zamknęłam oczy. Brunet agresywnie przygryzał skórę na mojej szyi i coraz bardziej zbliżał się do odsłoniętego dekoltu – Proszę Cię... – jęknęłam załamanym głosem i wtedy poczułam jak nagle chłopak się ode mnie oderwał. Odważyłam się otworzyć oczy i zobaczyłam, że do pokoju wpadł wściekły Zayn i trzymał Harrego za kołnierz koszuli.

Pchnął go do tyłu i wymierzył pięścią prosto w jego policzek, tak, że Harry obrócił się gwałtownie i lekko zachwiał. Zayn znów złapał go za kołnierz i podniósł lekko do góry.

- Nigdy więcej nie waż się jej tknąć – syknął, cedząc przez zęby każde słowo – Zrozumiano? – szarpnął nim, na co brunet momentalnie pokiwał głową i gdy Zayn go puścił, ten wybiegł z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.

- Boże, maleńka! Nic Ci nie zrobił? – spytał zgarniając mnie w swoje opiekuńcze objęcia – Dotykał Cię w jakiś niewłaściwy sposób?

- Nie... było tylko tyle ile widziałeś – mruknęłam nieco zszokowana, załamanym głosem. Wtuliłam się mocno w ciepłe ciało chłopaka. Przy nim byłam zawsze bezpieczna... nigdy nie pozwolił, żeby stała się mi jakakolwiek krzywda w jego obecności – Zayn...? – spytałam przerywając nienaganną ciszę, która spowiła pomieszczenie na dość długi czas.

- Tak, skarbie? – spytał lekko się ode mnie odsuwając. Popatrzyłam mu się w oczy, po czym spuściłam wzrok na dół... wzięłam głęboki oddech, po czym kontynuowałam.

- Obiecaj, że już nigdy mnie nie zostawisz... nie potrafię bez Ciebie żyć... każda chwila, każde wspomnienie było dla mnie jak sztylet przebijający moje serce na nowo... proszę Cię... nie każ mi tego już nigdy więcej przechodzić... – powiedziałam przełykając nerwowo ślinę i odważając się w końcu na niego spojrzeć.

Jego czekoladowe tęczówki pięknie błyszczały... mogłam śmiało porównać je do gwiazd, które widziałam tego wieczora na niebie. Takie piękne, tajemnicze i błyszczące. Przygryzłam nerwowo wargę, czekając na odpowiedź Zayna. Chłopak wziął moją twarz w dłonie i przejechał kciukiem po moich wargach. Przytrzymał moją twarz, tak, żebym nie straciła z nim kontaktu wzrokowego i wyszeptał:

- Nigdy więcej, kochanie. Obiecuję – powiedział patrząc mi prosto w oczy, po czym złożył na moich ustach namiętny, ale za razem delikatny pocałunek, który był kwintesencją jego uczuć i emocji. Ten pocałunek wyrażał po prostu wszystko... Chłopak chciał zakończyć na krótkim pocałunku, ale ja przyciągnęłam go jeszcze bardziej i wpiłam się w jego usta zachłanniej. Tak bardzo go pragnęłam w tym momencie, że nic innego się nie liczyło. W jego obecności prawie wszystkie moje zmysły, jakby wyłączały się. Pragnęłam go tu i teraz. Nieważne, czy było to właściwe, czy też nie... miałam to gdzieś.

Zaczęłam wolnymi rękami odpinać guziki jego śnieżno-białej koszuli. Chłopak miał trochę gorzej, bo musiał odpiąć gorset mojej sukni, która w żaden możliwy sposób nie pomagała nam z naszą frustracją seksualną. Napięcie, które zdążyło się zbudować pomiędzy nami, można by widłami przerzucać, gdy w końcu Zayn uporał się z moją suknią i stałam przed nim w samych koronkowych majtkach.

Nawet nie zauważyłam kiedy, chłopak pozbył się swoich spodni, rzucając je gdzieś w kąt. Pchnęłam go na łóżko i usiadłam okrakiem na jego kolanach. Zaczęłam obcałowywać jego umięśnioną klatkę piersiową, nie zapominając o żadnym kawałku jego gorącego ciała. Zayn ścisnął lekko moje pośladki, powodując tym samym, że pochyliłam się nieco bardziej i otarłam podbrzuszem o jego pokaźną erekcję. Jęknął gardłowo, co upewniło mnie tylko w przekonaniu, że wcale nie jest mu komfortowo w tej niemiłosiernie opinającej jego przyjaciela, bieliźnie. Zjechałam dłońmi do gumki jego czarnych bokserek i ściągnęłam je.

Chłopak przejechał dłonią po mojej kobiecości, wywołując u mnie jęk niecierpliwości. Chciałam tego... tak bardzo pragnęłam mieć go w końcu w sobie. Poczuć go tak idealnie blisko, kiedy nasze ciała stają się jednością. Chciałam poczuć tą przyjemność i dojść z jego imieniem na ustach. Zamiast tego poczułam jego palec wsuwający się we mnie powoli. Jęknęłam zaskoczona.

- Umm... skarbie. Jesteś zawsze taka mokra i ciasna... uwielbiam to – mruknął Zayn. Jego głos był przepełniony po same końce erotyzmem i podnieceniem. Wiłam się pod jego dotykiem, kiedy on swoimi sprawnymi dłońmi powodował w moim ciele wybuchy rozkoszy.

- Zayn, proszę – jęknęłam błagalnie, kiedy nagle przestał. Znów. On chyba naprawdę uwielbia doprowadzać mnie na samą granicę, po czym po prostu przerywać, zostawiając mnie niespełnioną.

- Pozwól mi być w Tobie, kiedy dojdziesz, skarbie – szepnął po czym ułożył mnie na łóżku i zawisł nade mną całując mnie przeciągle w usta. Poczułam jego członka tam. Przy moim wejściu. I nagle, jak gdyby nigdy nic wszedł we mnie całą swoją długością, powodując spazm rozkoszy. Wygięłam ciało w łuk, próbując na nowo przyzwyczaić moje ciało do uczucia wypełnienia... Zayn wypchnął lekko biodra do przodu, po czym znów je wycofał. Zatrzymał się na chwilę, po czym znów powtórzył czynność. Z każdym pchnięciem byłam coraz bardziej oswojona z zaistniałą sytuacją.

Zayn co chwilę obdarowywał mnie czułymi pocałunkami, które zmniejszały moje jęki do minimum, jednak gdy trafił w ten punkt, nie mogłam powstrzymać długiego, głośnego jęknięcia. Chłopak zwiększył ilość pchnięć, powodując tym samym budujące się w moim organizmie spełnienie. Czułam że jestem blisko... bardzo blisko. Każda komórka ciała w jednym momencie wybuchła, dając mi niesamowitą rozkosz.

- Oh, Zayn! – krzyknęłam głośno, kiedy zalała mnie fala spełnienia. Padłam zmęczona na materac ciężko oddychając. Poczułam usta chłopaka na swoich i oddałam mu pocałunek na tyle na ile było mnie stać... byłam naprawdę zmęczona. Zayn położył się obok mnie. Położyłam się na jego torsie, a on objął mnie ramieniem. Czułam jak jego klatka piersiowa miarowo się unosi i opada. Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w odgłosy jego bijącego serca... Serca, które biło dla mnie.

Przez ogólne zmęczenie, moje powieki stały się ociężałe i coraz bardziej same się zamykały... po prostu już nawet tego nie kontrolowałam... Ledwo zapadłam w głęboki sen, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Podniosłam się momentalnie z łóżka i popatrzyłam się na Zayna. Chłopak posłał mi pytające spojrzenie, na co gestem ręki pokazałam mu, żeby był cicho. Zgarnęłam białe prześcieradło, którym byłam przykryta i owinęłam nim swoje nagie ciało.

Podeszłam do drzwi i uchyliłam je delikatnie. Z korytarza dostała się do pokoju smuga światła, która sprawiła, że przymrużyłam lekko zaspane jeszcze oczy. Przed drzwiami stała matka i Mark. Co oni do cholery robią pod moim pokojem o tej porze?!

- Tak? – spytałam ziewając przy tym i łapiąc prześcieradło, które zaczęło się ze mnie zsuwać.

- Hej kochanie, możemy na chwilę wejść? – spytała troskliwym głosem mama.

- Umm... tak, tylko poczekajcie chwilę, muszę coś na siebie założyć – posłałam im słaby uśmiech i zamknęłam drzwi wpuszczając ze świstem powietrze z moich płuc i patrząc przerażona na Zayna, który siedział w moim łóżku.

Chłopak już otwarł usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko pokazałam mu, żeby siedział cicho. Chwyciłam go za rękę i poprowadziłam do łazienki. Rzuciłam mu jego ubrania, które szybko pozbierałam z całego pokoju i wzięłam z wieszaka w łazience satynowy, granatowy szlafroczek, który narzuciłam na ramiona i zawiązałam w pasie. Rzuciłam prześcieradło na moje duże łóżko i zamknęłam dokładnie drzwi od łazienki, pokazując jeszcze raz chłopakowi, żeby siedział cicho. Podeszłam do drzwi i biorąc głęboki wdech i wydech otwarłam je i wpuściłam ich do środka.

- Coś się stało? – spytałam stając naprzeciwko nich, kiedy matka usiadła na moim łóżku, a Mark stanął obok, z rękami w kieszeniach. Przyglądałam się im z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Mina mężczyzny nie wyrażała nic. Zero jakichkolwiek uczuć, za to mama wydawała się być smutna – Może ktoś wreszcie powiedzieć mi o co chodzi?! – spytałam, a raczej krzyknęłam zirytowana. Jakoś po minie mamy wnioskowałam, że nie są to dobre wieści.

- Pamiętasz najstarszego syna państwa Tomlinson? – spytał w końcu Mark, a ja zmrużyłam oczy i zastanawiałam się, o co tak właściwie mu chodzi...

- Louisa? – w odpowiedzi otrzymałam tylko skinienie głowy Marka, moja matka siedziała ze spuszczoną głową i nawet raz nie zerknęła w moją stronę. Nerwowo bawiła się palcami u rąk i obracała na palcu złotą obrączkę, jakby to miało jej w czymś pomóc – Tak, pamiętam go. O co chodzi? – spytałam po raz kolejny patrząc na Marka.

- To świetnie się składa, bo jutro ogłaszamy wasze zaręczyny – powiedział wrednie się uśmiechając, na co moje serce zwolniło swoje obroty do minimum prawie się zatrzymując.

- Słu...słucham? – wydukałam nieskładnie patrząc na mężczyznę, jakby był jakimś kosmitą.


1 komentarz:

trololololo pisze...

Super :D Wiedziałam że Zayn się zjawi :D Ciekawa jestem co zrobi z tymi zaręczynami, prawdopodobnie uciekną prawda ? Uwielbiam Twoje opowiadanie :) Nie mogę się doczekać następnej części :D Pozdrawiam i weny życzę :*

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz z osobna! <3